Ciekawa historia - "wąskie gardło" ludzkości

  • Data publikacji: 09.01.2019, 15:00

Obecnie na świecie żyje ponad 7,6 miliardów ludzi. Jeszcze sto lat temu były to niecałe dwa miliardy. Coraz częściej mówi się o przeludnieniu i problemach z tym związanych. Był jednak krótki okres w historii ludzkości, gdy byliśmy o włos od wymarcia....


Cofnąć się należy około 75 tysięcy lat. W tamtym okresie Europę zamieszkiwali Neandertalczycy, kuzyni naszych przodków, a homo sapiens opuszczali Afrykę i rozchodzili się po całym świecie. Szacunkowa populacja wynosiła wówczas prawie milion osób.


Ewolucja i rozwój człowieka stanowi bardzo frapujące zagadnienie. Najnowsze badania przychylają się do bardziej elastycznej teorii zaludniania świata. „Out of Africa”, czyli teoria o „jednorazowym” nurcie homo sapiens opuszczającym Afrykę przez Bliski Wschód i zasiedlającym nowe tereny, traci na popularności. Okazuje się, że nasi przodkowie dość często mieli kontakty z innymi hominidami, z neandertalczykami na czele.


Niezależnie od tego, jak było naprawdę, faktem jest, iż około 70 tysięcy lat przed naszą erą spokojne życie pierwszych homo sapiens zostało zniszczone. Wszystko za sprawą erupcji superwulkanu Toba na terenie dzisiejszej Indonezji. Dzięki badaniom geologicznym wiemy, że był to najpotężniejszy wybuch w historii całej ludzkości. Ilość wyrzuconych przez Tobę materiałów szacuje się na 2800 km3! Popiół pokrył ziemię w odległości nawet 4000 kilometrów. W pobliskich Indiach warstwa ta sięgnęła 6 metrów. Geolodzy odkryli osad z tej erupcji nawet pod drugiej stronie globu. Dla porównania, wulkan Eyjafjallajokull na Islandii w 2010 wyrzucił 0.11 km3 popiołów a spowodował paraliż lotniczy w całej Europie.


Skutkiem tej katastrofy była trwająca kilkanaście lat zima wulkaniczna, a średnia temperatura spadła nawet o 15 stopni! Przez pierwszych kilka lat gruba warstwa siarczanów skutecznie odbijała promienie słoneczne. Dalszymi skutkami klimatycznymi było ochłodzenie, które doprowadziło do zlodowaceń.


A co się działo w tym czasie z ludźmi i przyrodą? W krótkim czasie populacja skurczyła się z prawie miliona do około 5-10 tysięcy... Bezbronni ludzie momentalnie dusili się gorącym pyłem i umierali w męczarniach. Rośliny obumarły, schowane pod warstwą popiołu. Te, które przetrwały, zostały zdziesiątkowane przez kwaśne deszcze. Garstka, która przeżyła, znalazła schronienia głęboko w jaskiniach, nieświadoma, jak niewielu z nich ocalało.


Nasi przodkowie, co prawda posiadający już własną świadomość, nie zdawali sobie sprawę z powagi sytuacji. Rozpoczęli, chcąc nie chcąc, dzieło odbudowy populacji. Szacunki podają, że zdolnych do rozpłodu par był niecały tysiąc. W tamtych czasach ludzie żyli w grupach, lecz oddalonych od siebie. Wybuch wulkanu zmusił ocalałe grupy do zacieśnienia współpracy, również na polu seksualnym. Z braku innych partnerek, dochodziło do zbliżeń kazirodczych, lecz tylko i wyłącznie dzięki temu udało się naszemu gatunkowi przetrwać.


Prawdopodobnie skutki tamtych wydarzeń odczuwamy do dzisiaj. Wiele lat po katastrofie ludzie narażeni byli, z powodu braku warstwy ozonowej, na szkodliwe promieniowanie ultrafioletowe. Potomstwo narodzone z kazirodczych związków otrzymało zmutowane geny, które kolejne pokolenia powielało i potęgowało ryzyko chorób genetycznych. Genetycy w ten sposób tłumaczą, dlaczego wśród zwierząt jest tak mało dziedzicznych chorób. Być może wtedy powstały mutacje, które wieki później doprowadziły do pierwszych urodzeń dzieci z zespołem Downa, podatnością na nowotwory, mukowiscydozę, daltonizm, hemofilię, itp.


Niewątpliwie wybuch wulkanu Toba miał ogromny wpływ na rozwój naszego gatunku. Wszyscy dzisiaj żyjący ludzie są potomkami owej garstki, tych szczęśliwców, którym dane było przetrwać jedną z największych katastrof w dziejach ludzkości.