Matka Natura to doskonały zabójca. Gdyby planowała stworzenie broni ostatecznej przeciwko ludzkości, to Hiperkan z pewnością byłby jej magnum opus. Co to za językowy twór ten hiperkan? W zasadzie jest to huragan, ale kilka rzędów silniejszy. Różnica między huraganem a hiperkanem jest podobna do różnicy między wybuchem wulkanu a wybuchem Superwulkanu. Swoją siłą mógłby równać się burzom znajdującym się na gazowych olbrzymach. Jednak zanim o Hiperkanach - warto rozpocząć od tego, czym są dzisiejsze huragany.
Proces powstawania cyklonów wygląda następująco - przy braku odpowiednio silnych wiatrów w górnej troposferze (które mogłyby rozwiać powstający huragan), możliwe jest formowanie się większych układów burzowych w pobliżu równika. Mówiąc prościej - nie ma czynnika, który byłby w stanie rozwiać chmury i tworzące się burze. Tropikalny cyklon do powstania potrzebuje jeszcze jednego - odpowiedniej temperatury wody. Huragan zasilany jest ciepłym i wilgotnym powietrzem, które nagrzewa się od oceanu. Żeby powietrze było odpowiednio ciepłe, szacuje się, że woda musi osiągnąć około 26°C. Temperatura wody to główny czynnik przekładający się na siłę cyklonu. Nie chodzi tu tylko o temperaturę w miejscu formowania się huraganu, ale również o temperaturę całego akwenu. Jeśli huragan na swojej drodze napotka masy zimniejszej wody, to straci na sile. Cyklony tropikalne są w pewnym sensie jak gigantyczne silniki, które wykorzystują ciepłe, wilgotne powietrze jako paliwo.
Jeśli wszystkie warunki zostają spełnione powstaje depresja tropikalna. Jest to taki pas deszczowych i słabych burz, które krążą wokół obszaru niskiego ciśnienia atmosferycznego. De facto jest to już cyklon, ale o słabym wietrze i o prędkości nie przekraczającej 17 m/s. Cyklon wiruje i zasysa coraz więcej ciepłego powietrza, co powoduje dalszy rozwój całego układu. Przybywa chmur, rośnie prędkość wiatru oraz ilość deszczu. Gdy wirowanie stanie się dostatecznie intensywne, a cyklon osiągnie znaczną wielkość, to pojawia się najbardziej charakterystyczny element huraganu - oko cyklonu. Jest to stosunkowo niewielki obszar z względnie bezchmurną pogodą i słabymi wiatrami. Prócz tego ponoć jest tam bardzo ciepło i czuć to niskie ciśnienie.
...jednak wciąż król wśród kataklizmów
Huragan to nie tylko potężny układ burzowy napędzany ciepłym powietrzem. To też generator innych kataklizmów. Huragany stwarzają doskonałe warunki do powstawania tornad. Większość z nich rozwija się w odległości około 400 km od centrum huraganu, a ich powstanie jest bardzo randomowe - są one w stanie pojawić się w ciągu minuty. Huragany trwają znacznie dłużej niż nawet najsilniejsze burze jakie znamy, z tego względu huragany są w stanie w ciągu swojego życia wytworzyć nawet kilkadziesiąt tornad. Wedle danych najwięcej tornad do tej pory wygenerował Huragan Ivan z 2004 - równo 120.
To jednak nie wszystko co huragan jest w stanie sprowadzić na ląd. Z cyklonami wiąże się jeszcze jedno zjawisko. Określane jest mianem fali sztormowej. To w zasadzie tsunami, ale stworzone przez huragan - dosłownie polega na tym, że cyklon wpycha nadbrzeżne wody na ląd. Fala szturmowa może osiągać od 1 do 5 metrów. Jeśli widzieliście obrazki zniszczeń po powodzi lub po tsunami to możecie sobie je wpasować do całości tej huraganowej układanki.
Czy huragany można powstrzymać?
Jak sobie powiedzieliśmy wcześniej, huragan to taki silnik, który do życia potrzebuje paliwa. Tu tkwi jego źródło siły jak i największa słabość. W momencie gdy huragan dotrze na ląd jest on odcinany od źródła swojego paliwa. Nie mając dalszego dopływu energii huragan sukcesywnie słabnie, traci na wielkości aż finalnie rozprasza się. Tutaj kończy się życie huraganu. Ile trwa cały proces od powstania do zaniku spytacie? Rekordzista - huragan John z 1994 wytrzymał równy miesiąc, 31 dni. Ale to rekordzista, zwykle jednak huragany wytrzymują krócej. Cyklon będzie trwać póty ma paliwo - więc może rozproszyć się po np. 5 dniach, ale nie ma problemu żeby trwał 7, 10, 15, 20 czy 30 dni.
Jak bardzo hiperkan różniłby się od huraganu?
Sam proces powstania hiperkanu byłby podobny do huraganu - tutaj nic się nie zmienia. Co za to się zmienia to temperatura oceanu. Jak mówiłem - im cieplejszy ocean tym silniejszy huragan. W takim przypadku, jeśli średnia temperatura wody osiągnęłaby poziom ok. 50°C (o 12°C więcej niż najwyższa zarejestrowana temperatura oceanu) to huragany osiągnęłyby poziom przy którym na spokojnie mógłby się równać z burzami na Jowiszu. Tak potężny skok temperatury wody byłby teoretycznie możliwy w momencie gdy średnia temperatura powietrza wzrosłaby o 4–5 °C w stosunku do początków XXI wieku. Mogłoby do tego dojść w wyniku uderzenia komety, wybuchu superwulkanu lub w przypadku ekstremalnej formy zjawiska cieplarnianego.
Może i hiperkany nie odbiegają znacząco od huraganów jeśli chodzi o powstawanie - za to jeśli chodzi o siłę i potencjał zniszczenia to tu rozpoczynamy tutaj kompletnie inny temat. Chmury w hiperkanie sięgałyby do 40 km wzwyż - zatem przebiłyby się przez troposferę, tropopauzę, stratosferę, aż do warstwy ozonowej. Ozon w atmosferze chroni nas przed morderczym promieniowaniem kosmicznym, dzięki niemu życie na ziemi jest możliwe. Jednak gdyby hiperkan sięgnąłby warstwy ozonowej to w tym momencie woda w chmurach zniszczyłaby naszą tarczę w skutek reakcji chemicznych cząsteczek wody z ozonem. To miałoby jeden konkretny efekt - promieniowanie ultrafioletowe mogłoby dotrzeć do powierzchni ziemi. I tak oto cyklon zacząłby działać jak lejek, transportujący promieniowanie na powierzchni ziemi. Samo oko hiperkanu byłoby dodatkowo miejscem niesamowicie niskiego ciśnienia - w granicach 700 hektopaskali. Najniższe zarejestrowane kiedykolwiek ciśnienie atmosferyczne, wynosiło 870 hPa - takowe zanotowano w trakcie przejścia tajfunu Tip w 1979 roku. Jeszcze dla porównania - 700 Hektopaskali to ciśnienie mniej więcej na wysokości 3000 metrów.
Jednak promieniowanie i oko cyklonu nie byłoby największym zmartwieniem dla kogokolwiek na drodze hiperkanu. To co robiłoby największe zniszczenia to potencjalny wiatr - super cyklon miałby prędkość wiatru na poziomie 800 km/h. Gdzieniegdzie wiatr mógłby osiągnąć prędkość dochodzącą nawet do 970 km/h. Przy takiej prędkości wiatr jest w stanie dosłownie zrywać asfalt, fundamenty budynków, ziemię, nawet podziemne schrony. A na to wszystko wdarłaby się jeszcze gigantyczna fala sztormowa. W tym przypadku fala miałaby wysokość przekraczającą 20 metrów - mogłaby wdzierać się wiele kilometrów w głąb lądu tworząc istne piekło w połączeniu z wiatrem, deszczem i... totalną ciemnością.
Po jakim czasie doszłoby do zaniku hiperkanu?
Po dotarciu do lądu cały kataklizm, tak jak przy huraganie, zacząłby powoli słabnąć. Jednak czas potrzebny do całkowitego zaniku mógłby wynosić znacznie więcej niż miesiąc - pełne oszacowanie procesu rozpadu hiperkanu jest trudne i zależałoby od trasy jaką zmierzałby cyklon. Czysto teoretycznie przy dobrych warunkach mógłby krążyć po oceanie niszcząc wszystko na swojej drodze. I nawet po jego rozproszeniu mogłyby powstawać kolejne potwory, i tak w kółko - póki temperatura byłaby wysoka, póty cały proces mógłby trwać w najlepsze.