Ostatni z remasterów - „The Last of Us” w wersji na PC [RECENZJA]
store.playstation.com

Ostatni z remasterów - „The Last of Us” w wersji na PC [RECENZJA]

  • Dodał: Maciej Baraniak
  • Data publikacji: 11.04.2023, 14:14

Jakiś czas temu Naughty Dog wydało remaster The Last of Us, który... nie spotkał się z dobrym przyjęciem. Wszystko za sprawą fatalnej optymalizacji i wielu błędów technicznych. Ja miałem wobec tego portu spore nadzieje, gdyż nigdy nie zebrałem się, aby zagrać w ten tytuł i chciałem to wreszcie zmienić, także mimo przeciwskazań zaryzykowałem.

 

Ostatni z tych, którzy nie zagrali

Z racji, że to moje pierwsze podejście do tego tytułu, chciałem podzielić się swoimi luźnymi przemyśleniami na temat samej fabuły i rozgrywki. Jeśli ktoś przyszedł poczytać tylko o aspektach technicznych, to zachęcam do pominięcia tej części, natomiast tych, którzy nadal borykają się z myślami Czy warto sprawdzić tę grę, nawet po 10 latach od premiery? zapraszam poniżej.


Otóż tak, zdecydowanie warto. The Last of Us to wciąż świetna gra pod kątem fabuły, gdyż nie stara się opowiedzieć wielkiej epopei, a skupia się na kilku rewelacyjnie napisanych rozdziałach. Poznajemy w nich interesujące i wyróżniające postaci, natomiast duża ilość twistów fabularnych sprawia, że cały czas jesteśmy ciekawi, co tak naprawdę się tutaj wydarzy. Dodatkowo relacja pomiędzy dwójką protagonistów jest rewelacyjnie napisana, więc całość to istny majstersztyk scenariuszowy, który będzie się starzeć jak wino.

 

Jedyne, co wybijało mnie w pierwszej połowie gry, to słaby stosunek ilości grania do fabuły. Zauważyłem, że rozgrywki jest czasem zbyt wiele, a to nie ona jest tutaj daniem głównym - to ziemniaki do kotleta, którym jest fabuła. Jedno bez drugiego nie da rady, ale gdybym musiał pomiędzy nimi wybierać, to nie zawahałbym się wziąć kotlecika. W drugiej połowie już mi to nie przeszkadzało, bo chyba różnica jest mniejsza albo w ramach rozgrywki dorzucono więcej historii.

 

Sprawdziłem też dodatek Left behind, który ma swoje momenty, a szczególnie jego połowa (osadzona w ramach naszej historii) była mi totalnie obojętna, skoro już skończyłem grać w podstawową wersję gry. Mam wrażenie, że twórcy powinni wystosować komunikat w stylu Właśnie jesteś w momencie fabuły, gdzie został osadzony dodatek. Jeśli chcesz to zapraszamy, bo w końcu za to zapłaciłeś. Podejrzewam jednak, że nie starczyło czasu na takie przemyślenie, skoro wszyscy byli zajęci łataniem błędów.

 

Serial się skończył, więc termin gonił

Początkowo data premiery była ustalona na początek marca, tak aby zgrać się z premierą ostatnich odcinków serialu. Potem przyszedł chyba szef produkcji, zobaczył w jakim stanie jest samo dzieło i dał jeszcze 3 tygodnie, żeby AŻ TAKIEGO BABOLA NIE WYPUSZCZAĆ. Wszyscy spali całkiem spokojnie, bo w końcu premierę przesunięto, także na pewno wszystkie błędy zostaną poprawione. Bo przecież muszą zostać poprawione nie?

 

Niestety nie zostały, a twórcy zasłonili się niezwykle wysokimi wymaganiami systemowymi, nawet przy najniższych ustawieniach. Jaki jest efekt? A no taki, iż radośnie usiadłem do komputera po pobraniu gry, odpaliłem ją i... czekałem prawie 2 godziny, aż shadery zostaną dostosowane do mojego komputera. Myślę, że gdybym wtedy miał opisać swoje przeżycia, to zostałbym zwolniony za zbyt dużą ilość użytych wulgaryzmów. 

 

Kiedy jednak przebrniemy przez nasz czas oczekiwania (który polecam spożytkować na jakiś spacer z psem czy szydełkowanie, bo wszystko jest lepsze niż patrzenie na ten wolno rosnący licznik), to jakoś się w to gra. Początek mojej przygody rozpoczął się mniej więcej po tygodniu od premiery, kiedy to pojawiła się pierwsza łatka. Bywało topornie, ale moje 16Gb RAMu i 6GB VRAMu jakoś dało radę to udźwignąć na znośnych ustawieniach graficznych.

 

Z czasem, kiedy dochodziłem do końcówki gry, a następnie sprawdziłem dodatek, całość działała nawet płynnie. Działo się to za sprawą kolejnej, tym razem dużej łatki, wydanej przed kilkoma dniami. Wciąż nie jest idealnie, natomiast wierzę, że za miesiąc czy dwa, gdy pojawią się kolejne usprawnienia, całość powinna chodzić tak, jak należy.

 

Remaster 10-letniej gry

Problem z tymi technicznymi aspektami jest taki, że to jedynie rzucenie zapałki do rozlanej benzyny. Głównie przez samą nazwę - twórcy nie chcą przyznać, iż to ta sama gra, tylko na inną platformę, gdyż umieścili słowo remaster w tytule i koszą normalną, pełnoprawną cenę jak za tytuł AAA. Sam tego nie pochwalam, a jednak chętnie sięgnąłem po tę wersję, bo uznałem ten moment za idealny na sprawdzenie, jak zresztą wielu innych graczy, po premierze serialu (choć ja akurat wolałem sprawdzić wpierw oryginał).

 

Możliwe jednak, że taka cena musiała się pojawić, bo potencjalne grono odbiorców było zbyt małe, aby opłacało się grzebać przy tym tytule za mniejsze pieniądze. Nie znamy wszystkich szczegółów, ale mimo wszystko, gdy ktoś płaci te 300 zł za prawie 10-letnią grę, to oczekuje pewnej jakości. Tutaj niestety nie zawsze ją zastał.

 

Podsumowanie

Jestem nieco rozdarty - The Last of Us to wciąż rewelacyjna gra, która nawet po tych 10 latach potrafiła zrobić na mnie oszałamiające wrażenie. Jednocześnie, port nie jest idealny i najpewniej jego łatanie zajmie jeszcze kilka tygodni, aby całość chodziła tak, jak pierwotnie miała. Ja osobiście radzę chwilę przeczekać, bo widać, iż trwają wzmożone prace, żeby przywrócić mu dobre imię, a może po całym procesie napraw dostaniemy dodatkowo jakąś przyjemną promkę. Jeśli ktoś jest jednak bardzo zdesperowany, to nie zniechęcam, bo sam całkiem dobrze bawiłem się pomimo problemów na początku.

 

Grę do testów otrzymałem dzięki uprzejmości polskiego wydawcy.

Maciej Baraniak – Poinformowani.pl

Maciej Baraniak

Student UEP na kierunku prawno-ekonomicznym. Prywatnie miłośnik różnych gatunków kina oraz komiksów, a przy tym mający bardzo specyficzny gust muzyczny. E-mail: maciej-baraniak@wp.pl