Kapitan Marvel w Krainie Czarów, czyli „Forspoken” [RECENZJA]
store.steampowered.com

Kapitan Marvel w Krainie Czarów, czyli „Forspoken” [RECENZJA]

  • Dodał: Sebastian Sierociński
  • Data publikacji: 30.01.2023, 15:43

Zaprezentowane po raz pierwszy przed dwoma laty Forspoken od studia Luminous Productions budziło zainteresowanie już od najwcześniejszych zapowiedzi. Gigantyczna gra z otwartym światem i motywem potężnej magii od stosunkowo świeżego zespołu deweloperów niosła za sobą tyle nadziei, co kontrowersji i powątpiewających pytań. Czy twórcy podołali zadaniu i produkcja powalczy o tytuł gry roku, a może wręcz przeciwnie - otrzymaliśmy niedopracowany półprodukt? Zapraszam na recenzję gry Forspoken w wersji na komputery osobiste, w Polsce wydanej przez firmę Cenega. 
 
To historia Alfre „Frey” Holland, młodej dziewczyny o wielkich marzeniach i jeszcze większych problemach. Młoda bohaterka pragnie porzucić dotychczasowe życie i wyjechać z Nowego Jorku. Na drodze do szczęścia staje jednak okoliczny gang, wymiar sprawiedliwości i... portal do magicznej krainy. Frey zostaje uwikłana w wydarzenia, od których zależeć będzie przyszłość niezwykłego świata stojącego u progu zagłady. 
 
Tu od razu muszę wyrazić dwojakie odczucia. Fabuła z jednej strony nie porwała mnie (i to zarówno przez absurdalną ilość dość miernie rozpisanych cutscenek w początkowym etapie gry, jak i zwyczajną prostotę opowieści), a z drugiej na swój sposób przyciągnęła, bo całość łudząco przypomina typowy film fantasy z lat 80. Mając w pamięci klasyki kina gatunkowego, opowieść Frey śledziłem z pewnym sentymentem. 
 


Forspoken jest klasycznym RPG akcji z perspektywą trzeciej osoby. W czasie rozgrywki przyjdzie nam korzystać z szerokiego wachlarza zdolności, które w ramach postępu fabularnego możemy dowolnie ulepszać i modyfikować. Deweloperzy postawili również na system przedmiotów, z których każdy gwarantuje naszej bohaterce inne bonusy i premie, co skutecznie motywuje do eksploracji i wykonywania wyzwań. Pod tym względem grze nie ma czego zarzucić, bo zachowano tu idealny balans pomiędzy irytującym nadmiarem itemów w ekwipunku a poczuciem braku wpływu na personalizację postaci. 
 
A jeśli już o umiejętnościach mowa, nie mogę się powstrzymać, by już na początku nie wymienić największej zalety gry, a więc systemu walki. Któż z nas nigdy nie zapragnął wcielić się w rolę potężnego czarodzieja wzorem Gandalfa czy Dumbledore’a? W Forspoken kosturów/różdżek niestety nie uświadczymy, ale nie przeszkadza to głównej bohaterce w widowiskowym rzucaniu czarów za pomocą dłoni. Magiczny arsenał jest szeroki - możemy razić przeciwników pojedynczymi pociskami o większej mocy albo serią mniejszych zaklęć czy wreszcie przysłowiowym gromem z jasnego nieba. System walki jest satysfakcjonujący i widowiskowy, choć osobiście zabrakło mi klasycznego uniku przetoczeniem (Oczywiście, zdaję sobie sprawę, że Frey nie szkoliła się w Kaer Morhen). 
 
Pochwalę również pomysł, jaki twórcy mieli na sposób poruszania się. Początkowy etap rozgrywki nuży niewielką mobilnością bohaterki, co nieco później wynagradza jednak możliwość widowiskowego parkouru, który przywodzi na myśl połączenie mocy Kapitan Marvel ze zręcznością Ezio Auditore (seria Assassin’s Creed). Nic nie stoi na przeszkodzie, by momentalnie pokonać mniejszy klif, ulokować się na dachu budynku czy brawurowym susem przeskoczyć nad głowami grupy przeciwników. Wszystko to wymaga nieco wprawy, ale opanowanie sterowania znacznie uprzyjemnia gameplay. 
 


Kiedy już będziemy lokalnymi mistrzami błyskawicznego przemieszczania się, warto pozwiedzać świat gry, a ten jest naprawdę imponujących rozmiarów. Podczas rozgrywki nie czułem się jednak przytłoczony skalą mapy, a poszczególne krainy nie znudziły mnie pustymi obszarami. Czas pomiędzy misjami głównego wątku fabularnego zabić można zadaniami pobocznymi, rozlokowanymi tu i ówdzie wyzwaniami czy niemałą ilością znajdziek. Wszystko to w granicach rozsądku i z pewnym wyczuciem. Tu deweloperzy również odrobili pracę domową.  
 
Trudno jednak przymknąć oko na tak istotny mankament, jakim jest optymalizacja tytułu. Produkcji nie podołały zarówno RTX 2060, jak i RTX 3060Ti, a w otwartym świecie klatkaż wahał się w granicach 40-70 klatek na najniższych możliwych ustawieniach graficznych. Boli to z dwóch powodów - w zamkniętych lokacjach licznik fps rośnie dwukrotnie i to właśnie wtedy z pełną mocą czuć, jak przyjemny mógłby być gameplay oraz z nieco mniej oczywistej przyczyny, jaką jest oprawa graficzna.  
 


Forspoken wygląda po prostu... zwyczajnie. Niezależnie od ustawień graficznych produkcja przywodzi na myśl początki konsol ósmej generacji i nie wywrze pozytywnego wrażenia na graczach, którzy mieli styczność chociażby z Red Dead Redemption 2, Ghost of Tshushima czy Horizon Forbidden West. Fizyka włosów, sierści i trawy tradycyjnie robi wrażenie i cieszy oko, ale cała reszta prezentuje się momentami jak technologiczne demo sprzed paru ładnych sezonów. Mimika twarzy kuleje szczególnie w cutscenkach, kiedy gracz szczególnie zwraca na nią uwagę. Otoczenie jest miejscami nijakie, a immersję psują graficzne potknięcia, które zauważy nie tylko wypatrujący ich recenzent. Brak księżyca na niebie (podczas gdy jego łuna ewidentnie oświetla całe miasto) czy ocean zastygły w bezruchu z jednej strony budzą rozbawienie, z drugiej zaś potrafią zirytować.

Tym bardziej, że wiele elementów świata gry sprawdza się kapitalnie. Fizyka wody w strumieniach, dbałość o szczegóły w niektórych zabudowaniach czy epicki rozmach budowli lub formacji skalnych (tak, zwracam na nie uwagę) - te wszystkie (z pozoru) drobnostki dają solidną podstawę ku temu, by Forspoken było naprawdę przyzwoitym tytułem w swoim gatunku. Nie trzeba bowiem być znawcą rynku by wiedzieć, że gry o gorszej warstwie fabularnej czy mniej porywającym gameplay'u zdołały już w przeszłości podbić serca graczy.
 
Usprawnienia w oprawie wizualnej raczej się nie doczekamy. Żywię więc nadzieję, że przed debiutującym w lecie tego roku DLC fabularnym dostaniemy przynajmniej patcha o istotnym wpływie na optymalizację. Forspoken nie jest rzecz jasna niegrywalne, ale deweloperzy zdążyli już rozpieścić środowisko graczy do tego stopnia, że stałe 60-90 fps przy jednoczesnym zachowaniu jakości obrazu stało się standardem. Oczywiście, zdarzają się wyjątki (wszyscy pamiętamy rodzimego Cyberpunka 2077), co też potwierdza najnowsze dzieło od Luminous Productions.  
 


Słowem podsumowania, czy Forspoken jest warte uwagi graczy? Po kilkunastu godzinach rozgrywki jestem w stanie z ręką na sercu stwierdzić, że tak. Nawet mimo banalnej historii, która nie trafi w każdy gust oraz irytującej optymalizacji będącej małym skokiem w przeszłość, gdy w rozdzielczości 800x600 z uporem maniaków zmniejszaliśmy ustawienia graficzne do minimum, byle uruchomić upragniony tytuł w 30 klatkach na sekundę. Bieganie po magicznej krainie i sukcesywne eliminowanie bestii szczerze mnie bawiło i dało momentami powiew świeżości, a ta typowa dla kina fantasy otoczka sprawiła, że o owym tytule zawsze będę myślał z dozą sympatii. Jeżeli więc tylko Wasze karty graficzne nie wrzeszczą Nie przejdziesz!, możecie dać młodej Frey szansę i choć przez chwilę poczuć się jak potężny mag. Cóż, niektóre zaklęcia nawet w 30 klatkach mają kopa... 
 

Forspoken (2023 - Luminous Productions)
5,5/10
Plusy:
- walka, waleczka. Po prostu magia!
- parkour! (I to lepszy niż ten w The Office)
- klimat fantasy. Niby to nie Ubisoft, a mamy Niekończącą się opowieść

Minusy:
- optymalizacja leży i kwiczy
- a przy tym tytuł graficznie nie powala. Nad polskim morzem ładniej!
- prostota fabularna i przytłaczająca ilość przerywników filmowych

Grę do recenzji otrzymałem dzięki uprzejmości polskiego wydawcy Cenega. 

Sebastian Sierociński

Student Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Warszawskiego. Miłośnik kina, literatury, gier komputerowych i muzyki. Kontakt: sierocinskisebastian00@gmail.com