W tej grze jest Moc - "Lego Star Wars: The Skywalker Saga" [RECENZJA]
Lego SW:TSS/Imdb.com

W tej grze jest Moc - "Lego Star Wars: The Skywalker Saga" [RECENZJA]

  • Dodał: Maciej Baraniak
  • Data publikacji: 04.05.2022, 08:49

Jako dziecko byłem prawdziwym miłośnikiem gry Lego Star Wars Complete Saga, tak więc do Skywalker Sagi podchodziłem z olbrzymią radością, ale i równie dużymi obawami. I z bólem serca, jak w pewien sposób olbrzymią ulgą, muszę przyznać, iż Skywalker Saga jest zwyczajnie lepsza.

 

Lego Star Wars: The Skywalker Saga to klasyczna gra z serii lego dla 1-2 graczy. Otrzymujemy pakiet poziomów (w tym przypadku aż 45) osadzonych we wszystkich dziewięciu filmowych odsłonach, a gdy je przejdziemy, otwiera się przed nami otwarty świat, oferujący mnóstwo różnych zagadek logicznych rozsianych po kilkudziesięciu planetach.

 

Przede wszystkim, gra jest naprawdę zabawna. Widać, że twórcy to prawdziwi miłośnicy Gwiezdnych wojen, którzy kochają to uniwersum całym sercem, ale mają też odwagę, aby wyśmiać wszystkie jego głupotki. Nie zabraknie tutaj klasycznego, mocno przerysowanego humoru, ale bardziej wymyślne żarty też się znajdą. Muszę przyznać, iż twórcy wykazali się olbrzymią kreatywnością, którą ja zwyczajnie doceniam, gdyż podczas rozgrywki cały czas bawiłem się przednio.

 

No właśnie - rozgrywka. Twórcy zapowiadali, iż zamierzają wprowadzić sporo urozmaiceń i generalnie wszystko to się stało, choć z bardzo różnym skutkiem. Na plus zdecydowanie wyszła walka ze zwykłymi przeciwnikami, gdyż ci wreszcie dostali paski zdrowia, a my musimy się natrudzić, aby je zdjąć. To już nie są te czasy, gdzie możemy wbić się w pulę 10 wrogów i wszystkich bez problemu zgładzimy, albowiem taki akt jest zwyczajnie samobójstwem. Szczególnie przy starych grach ta łatwość była irytująca, także dobrze widzieć wreszcie zmianę.

 

Wiąże się z tym wszystkim specjalny system rozbudowy postaci, który wygląda naprawdę solidnie. Otóż po zdobyciu odpowiedniej ilości monet i specjalnych klocków, możemy sobie zakupić za nie specjalne ulepszenia dla naszych postaci - zarówno pod kątem specjalnych klas, jak i ogółu. W ten sposób, bardzo szybko możemy zyskać wykrywacz znajdziek, ale też podbijemy statystyki naszego zdrowia tudzież zadawanych obrażeń.

 

Niestety, inne zmiany nie wyszły już tak dobrze. Starcia z bossami również przybrały formę zwykłej walki, wyzbywając się w większości elementów logicznych i bardzo na tym straciły. O ile pierwsze konfrontacje są jeszcze satysfakcjonujące i wprowadzają miłe urozmaicenie, tak im częściej widzimy, że musimy znowu po prostu kogoś bić, to zwyczajnie możemy mieć dość. Cieszy mnie chęć zmiany, ale wolałbym powrót do starych rozwiązań w kolejnych grach.

 

Niefortunnie wypadają także niekiedy otwarte lokacje. Twórcy zapowiadali, iż będziemy mieli pewną dowolność w przechodzeniu poziomów i cóż... faktycznie czasem uda nam się znaleźć jakieś ciekawe, unikalne wyjście z sytuacji, gdzie np. nikogo nie postrzelimy, ale ogółem to rzadkość. Większość korytarzy to po prostu różne drogi do tych samych punktów, tylko niestety idzie się w nich bardzo prosto pogubić. O ile grając w pojedynkę odnajdywałem się w miarę bez problemu, tak już gra z drugą połówką (której swoją drogą dziękuję za wspólne ogrywanie tytułu), sprowadziła się do haseł Ej, a gdzie my w sumie jesteśmy?

 

Żeby jednak nie było zbyt dużo narzekania, to przyznam, iż otwarty świat wyszedł po prostu fenomenalnie. Gry Lego miały ostatnio pewien problem, aby zrobić dobry, podzielony otwarty świat, ale wreszcie udało im się przełamać złą passę. Owszem, lokacje są podzielone, jak np. w Lego Przygodzie, ale każdy punkt to właściwie taki stosunkowo duży kawałek ziemi, niewiarygodnie wypchany znajdźkami. Każdy ma swój unikalny charakter, a fakt, że jest ich około 30, tylko podbija stawkę.

 

Osobiście uwielbiam szukać w tej grze specjalnych klocków mocy, gdyż zdobywanie ich to czysta frajda, której blisko do poziomu Spider-Mana od Insomniac Games. Lokacje skonstruowane są tak, abyśmy zawsze mieli specjalną drogę do nich, lecz niekoniecznie trzeba z nich skorzystać. Dla przykładu, podczas pierwszych zabaw na Tatooine, przy okazji ogrywania pierwszego epizodu, skakałem po wszystkich domach, aby jakimś cudem móc dostać się do konkretnych miejsc i zdobyć konkretnego klocka. Niby widziałem potem, że twórcy mieli inny pomysł, ale na szczęście wszystko zostało tak wymodelowane, iż mogłem pobawić się sam.

 

Takie zbieractwo psuje niezbyt wyważona ekonomia gry. Tak jak wspomniałem, gra posiada system ulepszania postaci i niestety czuję, iż ktoś niezbyt dobrze przemyślał jak szybko mamy stać się zbyt dobrzy. Bo np. są specjalne komety, których rozwalanie daje nam 5 klocków mocy. Problem w tym, że rozwala się je piekielnie łatwo, a ulepszenia są naprawdę świetne i tak po 5h grania już miałem radar do wykrywania znajdziek, ulepszone zdrowie i lepsze obrażenia. Niby powinienem się cieszyć, ale jak myślałem ile musiałbym się nabiegać po to na Tatooine, to jakoś się człowiek załamywał.

 

Trzeba jednak oddać twórcom olbrzymiego rozmachu. Gra posiada ponad 1150 klocków mocy do zdobycia, zmusza nas do powtórzenia 45 poziomów (które przecież trzeba przejść po raz pierwszy), także na brak atrakcji nie ma co tutaj narzekać. Miałem przez chwilę przemyślenie, czy to aby nie za dużo, ale myślę, że to nie problem. Dla mnie, jako dorosłego i w miarę zapracowanego człowieka, już sama fabuła będzie odpowiednią atrakcją na dziesiątki godzin, natomiast dzieciaki będą bawić się świetnie, próbując zdobyć 100%. Gdyby dano mi taki tytuł w wieku dziesięciu lat, to skakałbym ze szczęścia i mam wrażenie, iż współcześni młodzi będą mieli podobnie (chociaż oczywiście, jeśli ktoś właśnie czyta tę recenzję mając 90% ukończonej gry i 40 lat na karku, to wcale źle o nim nie świadczy).

 

Z pomniejszych rzeczy warto odnotować, iż części mają niekiedy trochę zaburzone tempo i nieprzemyślany wybór momentu na zrobienie poziomu. Raz twórcy decydują się na opowiedzenie pierwszych dwudziestu minut filmu w ramach dwóch poziomów, aby potem przynudzać misjami poza poziomami, bo fabułę trzeba pokazać, a nie ma już na to miejsca. Niby bajer, ale irytuje, szczególnie gdy chcemy pokazać tę historię komuś po raz pierwszy w ramach tej gry. No i muszę przyznać, że sequele wypadają bardzo nudno, choć materiał źródłowy był zbyt beznadziejny, aby coś ciekawego z nim zrobić. Czyniono, co można, choć z pustego to i Solomon nie naleje.

 

Z kwestii technicznych chciałbym wspomnieć, że grałem na PS4 Pro i gra chodzi bardzo płynnie. Zarówno w trybie jednego gracza jak i kooperacji produkcja właściwie się nie zacinała i chodziła w stabilnej prędkości. Jedynie cutscenki wykańczały konsolę i ewidentnie zostały stworzone w mniejszej ilości klatek niż reszta gry bądź po prostu są źle zoptymalizowane. Mimo wszystko, w żaden sposób nie psuje to zabawy i można się tym tytułem zainteresować, nawet na starą konsolę.

 

Tak oto prezentuje się całe Lego Star Wars: The Skywalker Saga. Gra nieidealna, ale mimo wszystko rewelacyjna. Może zbytnio skupiłem się na wadach, ale chcę podkreślić, iż są to rzeczy małe - trzeba odnotować, ale podczas rozgrywki i tak nie będą uwłaczać. Bo ten tytuł mierzy bardzo wysoko, aczkolwiek spełnia praktycznie wszystkie wypowiedziane obietnice, dając nawet więcej. Mi wszystko, ta pozycja przywróciła mi wiarę w Gwiezdne wojny, tak więc z czystym sumieniem powiem, że Moc jest z tą grą.

 

Grę otrzymałem do testów dzięki uprzejmości polskiego dystrybutora CENEGA.

Maciej Baraniak – Poinformowani.pl

Maciej Baraniak

Student UEP na kierunku prawno-ekonomicznym. Prywatnie miłośnik różnych gatunków kina oraz komiksów, a przy tym mający bardzo specyficzny gust muzyczny. E-mail: maciej-baraniak@wp.pl