Elona Muska badania nad mózgiem

  • Data publikacji: 09.01.2021, 16:00

Daleko jeszcze zespołowi do realizacji wizji znanych nam powszechnie z książek i filmów science-fiction. Jak dotąd naukowcy skupiają się na zaprogramowaniu w swoim wynalazku takich funkcji, które wspomogą życie osób niepełnosprawnych - dotkniętych na przykład paraliżem czy chorobą Parkinsona. Wciąż jednak mowa o urządzeniu, które swoimi mechanizmami sięgało będzie wprost do mózgu. Żeby zrozumieć, jak to ma działać, warto przyswoić sobie pewne informacje.

Nie każdy wie, że nasz mózg składa się aż z około 86 miliardów komórek nerwowych - neuronów. Każdy taki neuron łączy się z mniej więcej 7 tysiącami innych, a to poprzez połączenia nazywane synapsami. Dzięki tym połączeniom przekazywany może być tak zwany potencjał czynnościowy. Przechodzenie tego potencjału z komórki na komórkę to nic innego, jak impuls nerwowy. Jego wędrowanie może zachodzić dzięki ładunkom elektrycznym (w synapsach elektrycznych) bądź poprzez przekazanie substancji chemicznej, na przykład jakiegoś hormonu (synapsy chemiczne). Im częściej używane są pewne szlaki neuronów, tym lepiej są one utrwalane. Dzięki temu możemy uczyć się i zapamiętywać. Na przykład śledząc teraz wzrokiem ten tekst, pobudzasz w swoim mózgu określone ścieżki nerwowe (czytanie to dosyć skomplikowany proces, zachodzi jednocześnie w różnych płatach mózgowych, między innymi w ośrodkach Broki i Wernickego). Odpowiedni sprzęt może pomóc wskazać, jakie dokładnie są to obszary. Elektroda w Twoim mózgu może nawet wskazać ten konkretny myślowy trakt.

Zapisem i odczytem danych z elektrod umieszczonych w bezpośrednim sąsiedztwie neuronów zajmuje się właśnie grupa Neuralink. Dzięki temu naukowcy mogą szczegółowo śledzić przebieg wybranych szlaków nerwowych i przypisać je właściwym myślowym procesom. W praktyce oznacza to, że rejestrując aktywność neuronów podczas wykonywania pewnej czynności (na przykład machania ręką), można wskazać, które z komórek nerwowych za nią odpowiadają. Wykorzystując tę wiedzę, można zaprogramować niektóre urządzenia w taki sposób, ażeby te sczytywały nasze intencje wprost z naszych głów i bez ingerencji naszych kończyn czy innych części ciała wykonywały dane polecenie. Myśląc więc o poruszeniu ręką w prawo, można przesunąć kursor na ekranie w tym samym kierunku, nie fatygując samej ręki.

Obecnie istnieją już podobne wynalazki i pozwalają one na takie zabiegi i to bez ingerencji w głąb czaszki. Neuralink jednak chce iść o krok dalej, tłumacząc, że taka technologia jest mniej precyzyjna. Zależy im na tym, żeby odbiór był jak najdokładniejszy, niezakłócony szumem aktywności milionów neuronów, które nie biorą bezpośredniego udziału w danej akcji. Odczyt to jednak jedna sprawa. Drugim powodem, dlaczego badacze chcą umieszczać elektrody bezpośrednio w mózgu, jest jego stymulacja. Jak wcześniej wspomniano, przepływ informacji poprzez nerwy zachodzi często poprzez impulsy elektryczne. Rażąc prądem o odpowiedniej częstotliwości wybrane komórki nerwowe, można pobudzać konkretne szlaki neuronowe, wywołując tym samym pożądane efekty w zachowaniu. To mogłoby okazać się pomocne na przykład przy zwalczaniu różnych patologii o podłożu psychoruchowym (przykładem może być ograniczenie uciążliwych tików w przypadku choroby Parkinsona).

Samo urządzenie opisywane jest jako neuronowy implant, który dzieli się na cieniutkie, mikronowe wici, sięgające odpowiednich obszarów (w tym przypadku tych odpowiedzialnych za ruch). Każda taka niteczka zawiera wiele aktywnych elektrod, a wszystkie one łączą się razem na elemencie umieszczonym na zewnątrz głowy, nazywanym Link (z ang.: "połączenie"). Link sam w sobie jest ośrodkiem odbioru i przetwarzania danych docierających do niego z komórek nerwowych. Te dane przesyłane są następnie (bezprzewodowo) do urządzenia docelowego - komputera czy telefonu - które może być w taki sposób sterowane. Twórcy wspominają także o bezprzewodowej ładowarce, ładującej baterię z zewnątrz, zatem bez konieczności usuwania implantu. Całość tej skomplikowanej maszynerii spokojnie zmieści się w garści.

Mimo wygodnych rozmiarów umieszczenie implantu w użytkowniku nie będzie wcale taką prostą sprawą. Podobno ludzkie dłonie nie są do tego dość precyzyjne, dlatego Neuralink do instalacji urządzenia będzie posiłkowało się robotami zdolnymi do zaawansowanej neurochirurgii.

Do tego sama aplikacja Neuralink kompatybilna będzie wyłącznie z systemem iOS, co oznacza, że skierowana będzie do posiadaczy produktów firmy Apple (jak większość urządzeń ułatwiających funkcjonowanie osobom z różnymi ograniczeniami). Zaznajomienie się z działaniem Linku będzie niestraszne - dostępny będzie do tego stosowny samouczek, który pozwoli bez przeszkód opanować system sterowany odtąd naszymi myślami. Żeby zaś jeszcze bardziej ułatwić korzystanie z pełni technicznych implantu, będzie miał on także dostępną funkcję Bluetooth, za której pośrednictwem będzie można podłączyć się także do myszki, klawiatury, głośnika i tak dalej. Swoją drogą, ciekawe jak będzie wyglądało pisanie w ten sposób - w myślach rzadko raczej literujemy, a częstokroć tworzymy już pełne, dobierając wyrazy w sposób o prędkości świetlne szybszy od tego manualnego. Miejmy nadzieję, że twórcy Linku mają to na uwadze.

Jedną z pierwszych grup docelowych użytkowników mają być osoby sparaliżowane i z ograniczonymi możliwościami poruszania się, dla których właściwie niemożliwością jest komunikacja w inną drogą. Osoby bez podobnych zaburzeń będą musiały poczekać do momentu, kiedy grupa specjalistów lepiej zapozna się z mózgiem i znajdzie właściwe, powszechne zastosowanie dla sprzętu.

Neuralink na swojej stronie podaje listę najtrudniejszych barier, które naukowcy musieli przekroczyć, projektując Link. Jedną z ciekawszych jest budowa elektrod, które to muszą być takiej wielkości co same neurony, między którymi będą umieszczone, a do tego możliwie najbardziej elastyczne i odporne na korozję. Jest ich ponad 1000. Na dodatek sam odbiornik przy swoim rozmiarze musi pomieścić chociażby wzmacniacze i konwertery sygnałów (w komórkach nerwowych siły impulsów są rzędu mikrowoltów - niejako nikłe), a także przesyłać je w czasie rzeczywistym, co też stanowi nie lada wyzwanie. Ponadto pozostaje kwestia odporności urządzenia, które przecież znajdowało się będzie na (i w) głowie, na czynniki takie jak mydła, szampony czy w ogóle woda. Wszystko musi być szczelne i wpasowujące się w czaszkę.

Jak dotąd produkt nie był jeszcze testowany klinicznie, a wymienione potencjalne zagrożenia związane z nim są podobne jak w przypadku każdej poważniejszej operacji. Są to na przykład: krwawienie, ryzyko niepożądanej reakcji organizmu na znieczulenie i tym podobne. W internecie znaleźć można filmik ze świnką Gertrudą - dzielną pacjentką 0, której wszczepiono czip i która funkcjonuje z nim bez żadnych problemów. Elon Musk (który prowadzi prezentację) wspomina także o innych zwierzętach (również świniach), które na przykład miały implant i wprowadzony, i usunięty, przy czym także żyją i mają się dobrze. Człowiek ten jak zwykle pełen jest entuzjazmu i wybiega z optymistycznymi wizjami w przyszłość. Jest na przykład utwierdzony w przekonaniu, że niedługo będziemy w stanie przeprowadzać rozmowy "telepatycznie" - wysyłając sobie przekonwertowane myśli przez bezprzewodowe urządzenia. Wprawdzie przy obecnym postępie technologicznym nie wydaje się to zupełnie przesadzone, rodzi wciąż jednak wiele pytań i pobudza wyobraźnię. Załóżmy na przykład, że nasza koleżanka pyta nas o to, czy okropna sukienka, którą sobie sprezentowała, pasuje do jej równie okropnych butów. Możemy myśleć jedno, a chcieć powiedzieć coś zupełnie innego... jak wówczas zadziałałoby sczytujące nasze intencje? Inną intrygującą kwestią jest na przykład podłączenie takiej aparatury do mózgu osoby z zaawansowaną schizofrenią. Czy głosy, które słyszy chory, mogłyby zostać odebrane przez urządzenie, ażeby następnie je zdekodować i odczytać? Jak widać - okazji do spekulacji jest wiele, a odpowiedzi... Cóż, może kiedyś je poznamy...

źródło: neuralink.com